top of page
  • Zdjęcie autoraPiotr Piotrowski

Zamek Kliczków i rafting na Kwisie

Zamek w samym sercu Borów Dolnośląskich wybudowali Piastowie pod koniec XIII w. Przebudowany na renesansową rezydencję trzy stulecia później, dziś stanowi nowoczesne centrum wypoczynkowe, z zapleczem hotelowym, basenem i licznymi atrakcjami w okolicy. Ale zwiedzanie zamkowych komnat to tylko jedna z nich.

Wokół zamku są liczne ścieżki rowerowe i piesze, w okolicznej Ławszowej organizowane są spływy pontonem i kajakiem rzeką Kwisą (rafting) a w pobliskiej Osiecznicy na turystów czeka ścieżka geologiczna, ze oryginalnymi skałami w kształcie pupy słonia i dzbana. Sporą atrakcją Kliczkowa stanowią przejażdżki konne. To kontynuacja pasji, jaką mieli dawni właściciele zamku. Ba!, w Kliczkowie znajduje się najstarszy w Polsce cmentarz koni (i obecnie chyba jedyny obok tego, w Janowie Podlaskim).

W 2016 Zamek Kliczków został nominowany do konkursu "7 Nowych Cudów Polski" w plebiscycie "National Geographic". Drewniano - murowany zamek w środku dolnośląskich lasów, na prawym brzegu Kwisy wzniósł u schyłku XIII w. piastowski książę Bolko I Surowy, z linii świdnicko - jaworskiej. Miał być jednym z bastionów ochronnych przed atakami Czechów, którzy mieli chrapkę na Śląsk, dzielony przez Piastów na coraz mniejsze księstewka.

W późniejszych wiekach Kliczków stracił na znaczeniu. Swoje drugie życie zawdzięczał rodowi Rechenbergów, szczególnie dwóm Kacprom: Kacprowi Średniemu, który w II połowie XVI w. rozpoczął przebudowę zamku i jego synowi - Kacprowi Młodszemu, który ją ukończył. Za ich czasów zamek wraz z folwarkiem został przebudowany na wspaniałą, renesansową rezydencję.

Do kliczkowskiej rezydencji prowadzi piękna aleja kasztanowców i lip. Wchodzi się do niej przez barokową, Lwią Bramę, zwanej kiedyś Czarną Bramą. Od razu w oczy rzucają się różnice. Jeden ze słupów boniowany jest piaskowcem, drugi wykonano z nieregularnego kamienia łamanego. Rzeźba lwa z kartuszem zachowała się tylko z lewej strony.

Można podejrzewać, że kartusz był podtrzymywany przez drugiego lwa, z prawej strony. W samym kartuszu widnieje herb trzech rodów: Frankenberg, Hochberg i Schellendorf. Ich skoligacenie symbolizują trzy nałożone na siebie tarcze. Lwy towarzyszą nam również po minięciu alei, przy wejściu na dziedziniec.

W tym czasie sam Kliczków otrzymał również prawa miejskie a także do organizowania targów handlowych. Rangę miejsca potwierdziła wizyta samego cesarza Niemiec i króla Czech, Macieja I, w 1611 roku. Tak na wielu dolnośląskich warowniach, również na Kliczkowie swoje piętno odcisnęła wojna trzydziestoletnia, szczególnie ich postrach - Albrecht Wallenstein i jego wojska cesarskie, które przez kilka lat pustoszyły region.

W 1628 r. ówczesny właściciel, Hans von Rechenberg odsprzedał rezydencję rodowi Schellendorf. Za czasów tej niemieckiej rodziny nowy blask zyskały zarówno wnętrza zamku jak i jego otoczenie; pojawiły się barokowe fontanny, aleje lipowe, główną bramę ozdobiono okazałymi rzeźbami lwów.

Z początkiem VIII w. zamek przejął ród von Frankenberg. Powstaje okazały park.

Od 1747 roku Kliczkowem władała rodzina von Promnitz a następnie - zu Soms - Baruth.

W czasie wojen napoleońskich (I połowa XIX w.) Kliczków zostaje zniszczony i rozgrabiony.

Przedstawiciel tego drugiego rodu, Fryderyk II zu Solms-Baruth zapragnął zmienić zamek nad Kwisą w cud architektury rodem znad Loary (II połowa XIX w.). Przebudową zamku zajęli się dwaj berlińscy architekci: Heinrich Kayser i Karl von Grosheim. Z kolei otoczeniem zajął się Eduard Petzold, projektując 80-hektarowy park w stylu angielskim, rodowe mauzoleum a nawet cmentarz dla ulubionych koni i psów myśliwskich właściciela.

Warto dodać, że Fryderyk ożenił się z Luizą von Hochberg z Książa, jedyną córką księcia pszczyńskiego, dzięki czemu zyskał tytuł książęcy. W latach 1877-1918 na zaproszenie właściciela, na zamku wielokrotnie bawił sam cesarz niemiecki Wilhelm II. Kliczków stał się miejscem spotkań niemieckiej arystokracji, w tutejszych Borach organizowano liczne polowania.

Zamkowe przejścia zdobią herby dawnych właścicieli.


"Walkiria" , czyli jak książę za ideały zapłacił majątkiem

Kolejny właściciel Kliczkowa, syn księcia Fryderyka II - Fryderyk III zu Solms-Baruth - był zagorzałym nacjonalistą i przeciwnikiem hitleryzmu. W 1944 r., podczas przygotowań do zamachu na Hitlera, książę organizował w Kliczkowie narady puczystów, pod płaszczykiem spotkań towarzyskich.

Mimo wszystko, bał się dekonspiracji i od tego czasu każdej nocy spał w innej komnacie zamku, mając pod poduszką naładowany pistolet. Zamach o kryptonimie "Walkiria", jednak się nie powiódł. Bomba w kwaterze „Wilczy Szaniec” zabiła czterech hitlerowców, ale Hitlera niegroźnie raniła w ramię. Adolf krwawo rozprawił się z z wszystkimi, którzy maczali palce w zamachu. 200 osób podejrzanych o jego organizację straciło życie, setki trafiło do więzienia. W tym - nasz książę z Kliczkowa. Gestapo aresztowało go dzień po nieudanym zamachu i trzymało w więzieniu w Albrechtstrasse przez siedem miesięcy.

Fryderyk III zu Solms-Baruth wyszedł na wolność, ale stracił cały majątek, w tym Kliczków. Hitlerowcy wywieźli z zamku najcenniejsze działa sztuki a Fryderyk wraz z rodziną wyemigrował do... Afryki. W Namibii zamieszkał w... lepiance z łajna i gliny. Szybko stworzył tam dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. Zmarł w 1951 r. Obecnie, wnuk księcia, Fryderyk V próbuje odzyskać dobra należące do dziadka, m.in. w Brandenburgii. Kilka lat temu sąd w Poczdamie nie uznał jego racji, ale książę nie składa broni.

I choć Kliczków przetrwał II wojnę światową, w 1945 r. został zdewastowany przez wojska Armii Czerwonej i podążających za nimi szabrowników. Rozgrabiono to, co nie wywieźli hitlerowcy. Po wojnie mieściło się tutaj nadleśnictwo i Ludowe Wojsko Polskie.

Z czasów "komuny" na ścianach zamku zostały propagandowe hasła, nawołujące do jeszcze bardziej efektownej pracy. Dziś budzą uśmiech na twarzach turystów i gości hotelowych.

W późniejszych latach Kliczków był siedzibą Komendy 14 Poligonu Artyleryjskiego, a następnie - Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych Żagań, który w 1979 r. został przeniesiony do Dobrej nad Kwisą.

Obiekt niszczał, część budynków się zawaliła. Pod koniec XX wieku zamek wraz z okolicznym folwarkiem i parkiem przejęła wrocławska firma Integer SA, kupując nieruchomości od gminy Osiecznica. Zamkowe komnaty zostały odnowione z ogromnym pietyzmem.

Zwiedzając obiekt, możemy zobaczyć sale: Balową, Dworską, Myśliwską, Teatralną, Turkusową oraz Kominkową. Turystów po zamku oprowadza przewodnik, ubrany w piękny strój z pistoletem i karabelą u pasa, co jeszcze bardziej nadaje wyjątkowości tego miejsca.

Od 20 lat zamek to jedno wielkie centrum hotelowo-konferencyjne. Możemy tu przyjechać zarówno na romantyczny weekend jak i tygodniowe wakacje. Zamek oferuje aż 219 miejsc noclegowych, w 89 komnatach. Są tutaj zarówno stylowe apartamenty, romantyczne komnaty jak i rodzinne pokoje studio. W dawnej ujeżdżalni koni do dyspozycji gości jest basen, sauny, jacuzzi oraz klimatyczne Thalgo SPA. Z kolei dla najmłodszych przygotowano salę zabaw i plac zabaw w parku. Organizowane są tutaj tematyczne zimowiska i kolonie letnie dla dzieci i młodzieży.

Zamek składa się z zamykających dwa dziedzińce skrzydeł - jednego w stylu neogotyckim, drugiego - neorenesansowym. Można powiedzieć, że ma kilka oblicz, w zależności, z której jego strony jesteśmy. Łączy w sobie włoski i francuski renesans, angielski gotyk i niemiecki manieryzm. Główny dziedziniec okalają dawne pomieszczenia zamku, zabudowań czeladniczych, powozowni, stajni i skrzydła rezydentów.

Ciekawą budową jest Wieża Jenny, w neogotyckiej zabudowie. Jej nazwa pochodzi od córki hrabiego Hansa Hermanna, który zlecił przebudowę zamku na początku XIX w. Przed bramą główną powstały wtedy też zabudowania gospodarcze i folwark.

75-hektarowy park to dzieło architekta, Eduarda Petzolda, eksperta od ogrodnictwa światowego formatu. Z jego inicjatywy pojawiły się tutaj egzotyczne jak na nasz klimat drzewa typu daglezje czy choiny kanadyjskie.

Wnętrza zamku zaczynamy zwiedzać od zakupu biletu w holu (15 zł od osoby, 10 zł - dzieci 4-15 lat , poniżej 4 lat - bezpłatnie), w którym obecnie można kupić pamiątki. Następnie przechodzimy do hotelowej recepcji (zwiedzanie odbywa się od wtorku do piątku- w godzinach 11:00, 13:00, 15:00 , a w soboty i niedzielę w godzinach: 11:00, 12:00, 13:00, 14:00, 15:00, 16:00, 17:00). Do obejrzenia jest siedem pięknie odrestaurowanych sal, z których największe wrażenie zrobiła na nas Sala Teatralna. W czasie i po II wojny światowej ich wyposażenie zostało rozgrabione. Ostało się niewiele oryginalnych rzeczy, m.in. pięknie rzeźbione piece, często przechodzące przez dwie sale. Oczywiście, reszta wyposażenia jest stylizowana na wzór tego, które było w zamku przed wojenną zawieruchą. Mieliśmy to szczęście, że przez brak możliwości organizacji wesel, konferencji czy biznesowych eventów z powodu obostrzeń związanych z pandemią przewodnik oprowadził nas po wszystkich godnych obejrzenia pomieszczeniach, od Sali Balowej, Dworskiej po Turkusową, Myśliwską, Kominkową, Teatralną i Bibliotekę. Polecam również zwiedzanie zamkowych komnat nocą.

Ze stanowisk Zewwwlnie polecam spacer geościeżką, w okolicznej Osiecznicy i wyprawę pontonem lub kajakiem po Kwisie. I te atrakcje przedstawię poniżej w tym poście.

Przejażdżka koniem

Kto ma ochotę na kurs nauki jazdy konnej, może wybrać się do pobliskiej Stajni Książęcej, tworzącego wraz z zamkiem kompleks hotelowo - konferencyjny . Odbywa się ona wokół zamku, w pięknej, leśnej scenerii Borów Dolnośląskich, wzdłuż rzeki Kwisy. Konie to tradycja Kliczkowa.

Na początku XX w. zdobywała liczne trofea na torach wyścigowych całego świata. Warto wspomnieć o klaczy Juno - czempionce wyścigów w Paryżu, Berlinie czy Nowym Jorku. Obecnie znajdująca się na terenie Folwarku Książęcego Stajnia Książęca łączy rekreację jeździecką z pracą szkoleniową. Są tu miejsca noclegowe, restauracja, organizowane są wesela, bankiety, konferencje. Jest spory plac do rekreacji i odpoczynku. Obecnie w Stajni Książęcej jest 10 koni, w tym trzy koniki polskie.

Działa tutaj Stowarzyszenie Klub Jeździecki Brawura - organizator zawodów sportowych, na co dzień prowadzący treningi przygotowujące do startów w zawodach w konkurencjach skoków przez przeszkody, ujeżdżeniu i sportowych rajdach konnych. Więcej o samej stajni i cenniku usług znajdziecie tutaj: https://kliczkow.com.pl/kliczkow/stajnia-ksiazeca/

Cmentarz koni

Po zwiedzeniu zamku warto zobaczyć najstarszy w Polsce cmentarz koni. Przed Lwią Bramą trzeba skierować się w prawo i okrążyć zamek. Po lewej stronie, do cmentarza prowadzi leśna dróżka. Jeśli znajdujemy się z drugiej strony zamku, przy dawnej ujeżdżalni (obecnie basen), należy wyjść jego bramą od strony recepcji. Właściciel Kliczkowa w XIX w., książę Fryderyk zu Solms-Baruth był pasjonatem polowań i zwierząt, więc przy zamku wydzielono miejsce na cmentarz na jego pupili. Chowano na nim nie tylko jego ulubione konie, ale i psy myśliwskie. Jeszcze w latach 50. XX w. na polanie było kilkanaście nagrobków. Dziś pozostały raptem trzy. Na jednym z nim ostał się napis - inskrypcja z imieniem konia i datą śmierci (Juno, 1938 r.).

Juno był ulubionym koniem wyścigowym księcia Fryderyka. Poniżej jego nazwy są cztery imiona: Johann, Friedrich, Georg i Hermann. Do kogo należały? Nikt dziś tego nie wie. Z inicjatywy Fundacji "Pro Culturae Bono" odsłonięto trzeci pomnik, poświęcony klaczy Zacateca, która zmarła w 2009 r. Stanął on pomiędzy starymi nagrobkami.


Spacer wokół zamku

Kierując się z cmentarza koni i Stajni Książęcej w stronę zamkowej bramy głównej po drodze mijamy kilka ciekawych budynków o zabudowie murowano - szachulcowej oraz kościół.

Kościół pw. Pokłonu Trzech Króli (mylnie nazywany też pw. Trzech Króli ani pw. Świętej Trójcy) z 1417 r. to nie byle jaki zabytek. Jego wnętrze przetrwało bez szwanku ponad 400 lat! Szczególnie godnym uwagi jest późnogotycki tryptyk z obrazem Pokłonu Trzech Króli, namalowanym w 1589 r., znajdujący się w ołtarzu głównym.

Koniecznie trzeba zobaczyć również gotyckie piaskowcowe sacramentarium, kamienną chrzcielnicę czy drewnianą ambonę z 1596 r. Jest tu sporo symboli i pamiątek związanych z dawnymi właścicielami zamku i Kliczkowa: herby rodowe, rzeźbione w drewnie epitafium Kaspra Von Rechenberga i jego żony Katarzyny, dwie krypty grobowe Rechenbergów i Schellendorfów. Wokół kościoła, w wewnętrznej stronie murów warte uwagi są epitafia członków wspomnianych rodów.

Za kościołem mijamy kolejny dom w zabudowie murowano - szachulcowej. To dawna siedziba myśliwych, dziś budynek z prywatnymi mieszkaniami.

Wrażenie robi też dawna remiza strażacka, dziś sklepik z oryginalnymi souvenirami.

Rowerem czy pieszo?

Wokół zamku są liczne trasy , doskonale nadające się zarówno do przejażdżek rowerowych jak i pieszych. Wychodząc z bramy głównej zamku, skręcamy ostro w prawo. Po przejściu około 200 metrów drogą asfaltową, na wysokości żółtego budynku elektrycznej transformatorowni trzeba skręcić w lewo i wejść na leśną ścieżkę. Prowadzi ona do tamy na Kwisie i dalej wzdłuż rzeki.

My proponujemy wycieczkę w drugą stronę, w kierunku Osiecznicy. Znajduje się tam ścieżka geologiczna. Celem wyprawy są dwie formy skalne o nazwie "Dzban" i "Słonica ze słoniątkiem". Ta druga skała bardziej przypomina pupę słonia. No, ale jak, kto woli.


Rafting na Kwisie, Lisia Dróżka i drewniane stwory

Warto wybrać się z Kliczkowa do pobliskiej wsi Ławszowa. Poniemiecka wieś była kiedyś prężnie działającym ośrodkiem hutnictwa i garncarstwa. Pierwsze warsztaty w tej

miejscowości wybudowali w XVI w. właściciele zamku. Hutnictwo przeżywało renesans w XIX w. , z inicjatywy Abrahama Dawida Wernera, ojca słynnego geologa, który urodził się w pobliskiej Osiecznicy, ale o tym opowiem Wam za chwilę.


W tych czasach w Ławszowej działał m.in. piec hutniczy, dwa folwarki, fabryka papieru, młyn wodny, tartak, fabryka papieru, czynna była nawet introligatornia, kuźnia gwoździ a nawet urząd pocztowy. Licząca ponad tysiąc mieszkańców wieś miała swój pieniądz zastępczy. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu mieszkańców Ławszowej dziś leżąca na uboczu drogi z Żagania do Bolesławca miejscowość staje się coraz większą atrakcją

dla turystów.

Kilka lat temu Ławszowa zajęła drugie miejsce w konkursie na najładniejszą wieś Dolnego Śląska. W upiększaniu wsi mieszkańcy wykorzystują to, co dała im natura - lasy i rzekę. Drewniane rzeźby z ciekawymi postaciami witają nas tutaj na każdym kroku. Do tego tablice informacyjne o atrakcjach, drogowskazy, wiaty.

W okolicy przygotowano ścieżki nordic walking i trasy rowerowe wzdłuż Kwisy. Co roku organizowane są tutaj plenery rzeźbiarskie, pokazy sprzętów i narzędzi związanych z historią i kulturą regionu w Pracowni Twórczej „Leśne Licho” oraz w Galerii rękodzieła „Betula”, grzybobrania, warsztaty kulinarne "Smaki Lasu", kuligi. Więcej o atrakcjach Łąwszowej poczytacie tutaj: http://www.lesnalawszowa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7&Itemid=123



Adrenalina na Kwisie

W świetny sposób została zagospodarowana polana nad rzeką. Jest tam wiata rekreacyjna, miejsce na ognisko a nawet drewniany bar. Na Kwisie organizowane są spływy kajakami i pontonem.

Organizuje je firma Pont-Car – Spływy pontonowe. Więcej informacji tutaj:

Można stąd popłynąć zorganizowaną trasą, zarówno w kierunku Trzebowa i Żagania, jak i w drugą stronę - Nowogrodźca, przez Kliczków i Osiecznicę. Malownicza trasa, tworząca obszar Natura 2000 "Dolina Dolnej Kwisy" w połączeniu z adrenaliną na szybkim nurcie rzeki zapewni niezapomniane wrażenia.

Borem, lasem

Warto wypróbować również szlak edukacyjny "Lisia Dróżka" , długości ponad 1 km, z urządzeniami do ćwiczeń. Biegnie ona przez fragment Borów Dolnośląskich i Nadleśnictwa Świętoszów, z ciekawymi okazami przyrody, m.in. 11 pomnikami przyrody oraz użytkiem ekologicznym "Święte jezioro", stworzonym przez podmokłe łąki.

Ścieżka jest świetnie oznakowana i opisana. Warto więc zaopatrzyć się w wygodny strój, plecak z prowiantem i wyruszyć w trasę pełną przyrodniczych ciekawostek.

Ale Ławszowa to również historia. W rejonie Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP z XIV w. warto zobaczyć pomniki: żołnierzy poległych w I wojnie światowej oraz drugi, ustawiony z okazji 775-lecia wsi Ławszowa.

Po lewej stronie są stare grobowce i wmurowane w ścianę płyty nagrobne. Znajduje się tam m.in. epitafium przedstawiciela rodziny Erdmann. Jest też zabytkowa wieża ciśnień.


Wyprawa do Pupy Słonia czyli "geo przygoda" w Dolinie Kwisy

W pobliżu Kliczkowa znajduje się jeszcze jedna ścieżka, warta eksploracji. To dwukilometrowa, żywa lekcja geologii w pobliskiej Osiecznicy.

Idąc wyznaczona trasą możemy poznać atrakcje geologiczne tego odcinka Kwisy. Sześć punktów ścieżki dydaktycznej wraz z tablicami przedstawi w obrazowy sposób historię powstania skał i zjawiska geologiczne związane z ich utworzeniem. Ścieżka zaczyna się przy Urzędzie Gminy - dalej idąc ul. Jodłową, kierujemy się w stronę rzeki.

Po drodze mijamy dawny dom Abrahama Gottloba Wernera (urodził się tutaj w 1849 r.), twórcy geologii jako samodzielnej nauki.

Tuż za za domem, skręcamy ostro w lewo, na ścieżkę prowadzącą wzdłuż rzeki.

Dzięki tablicom informacyjnym dowiemy się czym są i jak wyglądają: kwarcyty paleogleby, trzeciorzędowy węgiel brunatny, piaskowce kredowe i osady triasu.

Szczególny podziw wzbudzają dwie formy skalne, nazwane z racji kształtów "Dzbanem" i "Słonicą ze słoniątkiem". Mi ta druga bardziej przypomina pupę słonia. Mieszkańcy Osiecznicy, z którymi rozmawiałem, podzielają moje zdanie :)

Więcej informacji znajduje się tutaj : http://kwisa.zielonaakcja.pl/aktualnosci/

A tu mapki, wedle których można zorganizować wycieczkę po okolicy zamku.

Jeśli spodobał się Wam ten post, zapraszam do lektury innych, dotyczących atrakcji na Dolnym Śląsku:




11 822 wyświetlenia24 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Spodobało się? Zapisz się na moją listę mailingową:

bottom of page