top of page
  • Zdjęcie autoraPiotr Piotrowski

Sharm El Sheikh. Kurort - widmo wraca do łask

Sharm el Sheikh - egipska mekka dla miłośników nurkowania wśród rybek i raf koralowych, świetna baza wypadowa do zwiedzania piramid w Gizie, Muzeum Egipskiego w Kairze, miejsc związanych z działalnością Jezusa Chrystusa w Jerozolimie i Betlejem czy starożytnego miasta wykutego w skale, w jordańskiej Petrze. Dziś to częściowo opustoszałe miasto - widmo, w którym wiele hoteli została zamknięta a spora grupa handlarzy pamiątkami – splajtowała. Szczególnie podupadła bazarowa dzielnica kurortu - Old Market. Najpierw przez zamach terrorystyczny, sprzed blisko pięciu lat a teraz - pandemię spowodowaną koronawirusem.

Pięć lat temu dżihadyści przemycili bombę na lotnisku w Sharm El Sheikh (po polsku - Zatoka Szejka). Wszystko przez brak przestrzegania norm bezpieczeństwa i zasad skrupulatnej kontroli. Pracownicy portu lotniczego zamiast szczegółowo sprawdzać pasażerów, woleli bawić się telefonami komórkowymi. Terroryści wnieśli ładunek na pokład. W efekcie, w wyniku wybuchu bomby w samolocie z turystami wracającymi z Egiptu do Rosji, zginęło 244 osób, w tym dzieci. Kilka państw zawiesiło loty do Sharm El Sheikh, co odbiło się mocno na turystyce. Również na hotelach, w których spędzałem wakacje w formule all inclusive. Ucierpiał handel i najsłynniejszy bazar w Sharm - Old Market. Dziś jeden z dwóch największych kurortów Egiptu znowu świec pustkami. Wszystko przez pandemię COVID-19. Turystykę, która dla tego kraju jest gospodarczą lokomotywą, znowu czeka kryzys. Nawet jeśli tego lata ruch czarterowy zostanie przywrócony i część hoteli spełni warunki reżimu sanitarnego, straty w branży będą liczone w milionach dolarów.

Pustkami świeciła większość hoteli, życie zamarło na słynnej dzielnicy handlowej Sharmu - Old Market. Dziś zabieram Was na wirtualny spacer po niej jak i bajkowych hotelach, w których spędzaliśmy wyśnione wakacje. Oby te czasy szybko wróciły!


OLD MARKET. ZAKUPY NA BAZARZE

Old Market - jeden z największych bazarów w Sharm El Sheikh to raj dla amatorów zakupowego szaleństwa. Można tu kupić wszystko od papirusów, po figurki faraonów i fajkę wodną.

Papirus za dolara? Tyle zapłacimy za podróbkę z bananowca lub bambusa. Na ulicach Sharm sprzedaje się je hurtowo, zawinięte w folie. Te oryginalne papirusy, z ręcznymi malowidłami kosztują minimum kilkanaście dolarów. Można je kupić w dobrych sklepach. Każdy oryginalny papirus powinien mieć certyfikat autentyczności.

Różnego rodzaju papirusy zagościły na ścianie jednego z moich pokoi. Po lewej - podróbka papirusu najczęściej wykonywana z bananowca i bambusa. Jest przeważnie jasno - żółta, z mechanicznie nakładaną farbą. Oryginalny papirus jest dużo ciemniejszy, powstaje z trzciny rosnącej nad Nilem. Akwarelę nakłada się na niego ręcznie tworząc wzory, rysunki i pisma. W przeciwieństwie do "papirusu" z bananowca, materiał jest delikatny i łatwo ulega zniszczeniu.

Zanim kupimy pamiątki na egipskim bazarze, warto się potargować i sprawdzić, czy sklepikarz nie wciska nam tandety. Dla egipskich handlarzy targowanie to tradycja.

"Dżem, mydło i powidło" - w Sharm El Sheikh można kupić wszystko. Sporo souvenirów to tandeta, ale warto kupić oryginalne, lokalne produkty, np. esencje perfum, sziszę czy egipską bawełnę.

Hitem są fajki wodne, zwane sziszami. Szisza pochodzi z Indii, ale to w krajach arabskich zyskała ogromną popularność. To zdobiony dzban wypełniony wodą z dołączoną rurą. Zakończeniem sziszy jest cybuch, w którym umieszcza się tytoń owocowy, owija go folią aluminiową, a na to kładzie rozgrzany węgielek.

Paląc sziszę wciąga się do płuc parę z domieszką dymu tytoniowego. Po rozpaleniu węgla dym z tytoniu przechodzi przez dzban w części wypełniony wodą (ulega tam schłodzeniu, gdyż woda stanowi coś w rodzaju filtra), a następnie wdychany jest przez palacza za pomocą wmontowanego w fajkę wężyka. Po intensywnym shoppingu , warto rozgościć się w jednej z licznych restauracji i barze. W bajkowej scenerii, rodem z opowiadań "Tysiąca i jednej nocy".


BAJKOWE HOTELE

Wiele hoteli w Sharm zostało zamkniętych na cztery spusty. M.in. pięciogwiazdkowy hotel TROPICANA GRAND AZURE. Szkoda, bo to jeden z najlepszych egipskich hoteli, w którym mogliśmy spędzić wymarzone wakacje. Kilka dużych basenów, z antycznych kolumnami, obok sauny i mnóstwo animacji, od nauki capoeiry brasileiry po taniec brzucha. Ja oczywiście wolałem pograć w moje ulubione waterpolo. Szczególnie konfrontacja "Polacy - Rosjanie", których w egipskich hotelach zawsze jest dużo.

Gra w water polo w Tropicanie.


Hotel był ogromny, więc wszędzie trzeba było się nachodzić. Ale przecież to miały być aktywne wakacje. Po snurkowaniu w Morzu Czerwonym, szczególnie tym na dzikiej plaży, kilka kilometrów od Tropicany, był czas na degustację dań w formule all inclusive. Dzięki dobrym drinkom nigdy nie spotkała mnie Klątwa Faraona. Za to klątwę chętnie rzuciłbym na upierdliwych sklepikarzy i ulicznych handlarzy bambusowych podróbek papirusów. Co chwilę nas zaczepiali, gdy łaziliśmy po bazarze w Old Market, najlepszym miejscu w Sharm El Sheikh do zakupu pamiątek. Grzechem nie było kupić metrowej sziszy, stylowej lampki nocnej czy posągu Sfinksa. Suveniry do dziś stoją na półkach. Nie zapomnę też wspaniałych animacji w Tropicanie Grand Azure. Międzynarodowa grupa animatorów nie dawała nam żyć , od rana do wieczora. Tytułowy hit hotelu – „Glamorousa” leciał po kilka razy dziennie, zarówno przy basenie, jak i podczas wieczornych animacji. No, ale przecież po to jest formuła all inclusive. Odskocznia od dnia codziennego.

Hotelowe życie w Golden Shores.

Animacje to mocny punkt egipskiego all inclusive. Zaczynają się poranną gimnastyką, kończą wieczornymi występami i nocnymi dyskotekami.

Przy ponad 40 stopniach w pełnym sezonie, pobyt w basenie przedłużą się do kilku godzin. Aktywni grają w siatkówkę, water polo, inni zażywają słońca leżąc na jego brzegach, jeszcze inni drinkują przy barze, na zanurzonych w wodzie siedzeniach.

Jak nie posmakował nam lokalny trunek egipski, w rezerwie czekał ten zakupiony na bezcłówce, w samolocie. Po 14 dniach spędzonych w Tropicanie, z przerwą na nurkowanie w Parku Wodnym RAS MOHAMMED oraz dwudniową wycieczką do Izraela i Palestyny, trudno było się rozstać z przyjaciółmi poznanymi w hotelu. Tym większy żal, że hotel dwa lata później został zamknięty. Padło również biuro podróży, w którym go wykupiliśmy. To był początek kryzysu turystycznego na Półwyspie Synaj.

Animacje w hotelu Tropicana Grand Azure.

Dwa lata później znowu wybraliśmy się do Sharm, choć już z większymi obawami o bezpieczeństwo. Tym razem padło na czterogwiazdkowy hotel GOLDEN SHORES, w innej dzielnicy Sharm - Um El Seid Cliff , 8 km od centrum Sharm i Naama Bay. Ze względu na zamieszki w Kairze a także niepokój na Półwyspie Synaj, siedzieliśmy w hotelu, rezygnując z wszelkich wycieczek fakultatywnych.

Plaża hotelu Golden Shores, w dzielnicy Sharm - Ras Um El Sid. Dziś nie jest już tak obleganą, jak jeszcze kilka lat temu.


Wyjątkiem były wyprawy na zakupy, do mojego ulubionego Old Market. Po delektowaniu się specjałami kuchni arabskiej, przejażdżkach na wielbłądzie czy safari, był czas na snurkowanie w Ras Mohammad. No i sportowo - wodne gry z Mundim i resztą ekipy animatorów. Po powrocie do domu, Sharm zaczął podupadać. I to nie przez ataki islamistów na Półwyspie Synaj na żołnierzy egipskich, ale przez tragedię w przestworzach. Po wspomnianym rozbiciu się samolotu z 244 rosyjskimi turystami, kurort zaczął pustoszeć.

Snurkowanie w Ras Mohammed.

Władze Egiptu tracąc dochody z turystyki, zadbały o zwiększenie kontroli na lotnisku oraz bezpieczeństwa w samym miasteczku. Pytanie tylko, czy każdemu będzie się podobał widok służb mundurowych z karabinami, żołnierzy obecnych w każdej dzielnicy? Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzega: „W Egipcie występuje wysokie zagrożenie terroryzmem. Ostrożność należy zachować w szczególności w miejscach najbardziej narażonych na ataki (np. obiekty kultu religijnego, atrakcje turystyczne i budynki rządowe). Nie można wykluczyć ataków także na lotniska (w tym samoloty) oraz autobusy przewożące turystów”.

Kąpiel na dzikiej plaży.


Mimo ostrzeżeń, liczba rośnie liczba turystów wracających do Egiptu. Choć nie są to liczby porównywalne z 2011 roku, to jednak napawają optymizmem. Czy władze odrobiły lekcję z 2015 roku? Wydaje się, że tak. 2020 rok ma być przełomowym dla niegdyś najpopularniejszego kurortu w Egipcie. Władze zadziwiają pomysłami – ogradzają Sharm El Sheikh betonowym murem, jakby chciały go zabezpieczyć przez atakami terrorystów.

Zdaniem wielu to głupi pomysł, bo z jednej strony psuje estetykę miejscowości, z drugiej - wcale nie musi poprawić bezpieczeństwa. Ale jest zielone światło w tunelu - właśnie Wielka Brytania zniosła zakaz połączeń lotniczych do Sharmu. Moi znajomi też latają do Sharmu, szczególnie teraz, w okresie zimowym. Najczęściej tydzień, ponurkować, posnurkować, "wygrzać kości". Oferty są kuszące, bo tygodniowe wczasy w czterogwiazdkowym hotelu z opcją all inclusive w tym niegdyś najpopularniejszym egipskim kurorcie można kupić już za 1,5 tys. zł.

Plaża w dzielnicy Sharm - Nabq Bay.


Dziś część hoteli padła, ale inne się reaktywują, powstają nowe. I to jakie wypasione! Taki Albatros Aqua Park Sharm z 22 basenami i dziesięcioma barami zadowoli nawet najbardziej wysmakowanego fana opcji all inclusive. Porównując ceny hoteli pięciogwiazdkowych w tureckiej Antalyi – Larze czy Dubaju, Albatros wypada bardzo atrakcyjnie. Sharm wraca do katalogów polskich biur. Choć ciągle go nie mają najwięksi potentaci polskiej branży turystycznej, jak Itaka czy Tui, to spory wybór hoteli oferują m.in.: Coral Travel, Exim Tours, Sun & Fun czy Rainbow Tours. W świetnych cenach. Tygodniowe wczasy w Sharm w sezonie zimowym zaczynają się już od ok. 1,7 tys. zł, a w opcji last minute - nawet o 30 procent taniej. Warto szukać okazji na portalach typu

https://www.wakacyjnipiraci.pl czy https://www.fly4free.pl. Czy warto zaryzykować wczasy w Sharm i przelot nad Synajem? Jeśli ktoś jedzie wypocząć w kurorcie, aby ponurkować i odpocząć w formule all inclusive nie wychodząc poza hotel, to tak. Jeśli ktoś planuje wycieczki fakultatywne np. zwiedzać Kair, klasztor św. Katarzyny na Półwyspie Synaj czy Aleksandrię, musi się liczyć z ryzykiem. Póki co, czekamy, aż świat wygra walkę z koronawirusem. Jak wszyscy ją wygramy.

2485 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Spodobało się? Zapisz się na moją listę mailingową:

bottom of page