top of page
  • Zdjęcie autoraPiotr Piotrowski

Heraklion. Piękna, brzydka, grecka „Wenecja”

Dla jednych stolica Krety to najbrzydsze miasto na wyspie i komercyjny moloch, dla drugich – raj do zwiedzania i nocnej zabawy. To tuż też widać najbardziej wenecki charakter wyspy ale i piętno, jakie odbił na państwie kryzys gospodarczy sprzed lat. Ja pokażę Wam tą piękniejszą stronę Heraklionu.

Stolicę Krety - Heraklion najlepiej zacząć zwiedzać od centralnego placu Venizelou i głównej alei – 25 Avgustou. Niektórzy mówią, że Heraklion jest brzydszy niż inne nadmorskie kurorty Krety np. Chania czy Rethymno. Dla mnie to 150-tysięczne miasto kontrastów. Z jednej strony piękne, odrestaurowane zabytki z czasów weneckich i tureckich, z drugiej pustostany – pozostałości po greckim kryzysie gospodarczym i małe, zaciszne uliczki, w których godzinami przesiadują Grecy, grając w ulubione gry i pijąc kawę lub herbatę. Dla turysty obowiązkową wycieczką jest spacer po centrum i porcie. Większość zabytków, odbudowanych po drugiej wojnie światowej, została odrestaurowana.

Dotyczy to głównie pozostałości po obecności Wenecjan w XIII – XVI wieku. Bombardowanie hitlerowców przetrwał jedynie potężny mur, zbudowany przez Wenecjan dla obrony przed niewiernymi. Gruba fortyfikacja zdała egzamin, gdyby nie zdrada jednego z weneckich żołnierzy, który wskazał Turkom najsłabszy punkt umocnień. W XVI wieku Kreteńczycy bronili się 22 lata przed armią Sulejmana Wspaniałego, zanim ten, podstępem zdobył Heraklion.

Przyjeżdżając z Amoudary autobusami linii: 1, 2 lub 6, wysiadaliśmy w pobliżu ulicy o nazwie 1821. potem, deptakiem szliśmy w kierunku portu, wchodząc na plac Venizelou, na którym stoi piękna fontanna Morosiniego z 1628 roku. Tam często siadaliśmy w knajpkach jedząc gyros z pitą i greckim jogurtem oraz sącząc świeży sok z pomarańczy. Z placu Venizelou warto skierować się na plac Fokas, a następnie - ulicę 1866, na której można kupić oryginalne pamiątki na barwnym bazarze.

Tam też kupiłem naturalne, morskie gąbki do mycia ciała, wyławiane z morza koło wyspy Kalimnos, miseczkę z greckiej ceramiki. Zaszedłem też do pobliskiej apteki, po reklamowany przez znajomą żel do mycia ciała - Korres (to marka kosmetyczna z Grecji, która bazuje na naturalnych składnikach). W ciągu ulicy 1866 można zajść w alei wypełnioną wiszącymi kolorowymi parasolkami. Idealną na fotkę na instagramie :).

Bazar kończy się na placu Kornarou, na którym koniecznie trzeba obejrzeć kolejne dwie fontanny – turecką Koubes w kształcie sześciokąta oraz wenecką Bembo, zbudowaną z antycznych kamieni pochodzących z rzymskich ruin Hierapetra: bezgłowego posągu i sarkofagu i kolumn!

Wracając z Kornarou do alei Avgustou 25 koniecznie trzeba zajrzeć do weneckiej loggii, gdzie w XVII wieku spotykały się i dysputowały elity społeczne Heraklionu a nieco dalej - bazyliki Agios Titos - zabytku, na którego obecny kształt miały wpływ trzy religie i kilka narodów.

Wznieśli go Bizantyjczycy w X w., następnie na katolicki kościół przebudowali go Wenecjanie, by w końcu na meczet zaadaptowali Turcy. Swoje też zrobił pożar i trzęsienie ziemi. Obecnie to prawosławna świątynia, w której warto schronić się na chwilę w upalny dzień i obejrzeć w środku.

Warto też skręcić na plac Agios Minos zobaczyć pobliską, największą bazylikę na wyspie – Agiou Mina z XIX wieku.

Idąc w kierunku portu, napotykamy mnóstwo knajpek i sklepów z souvenirami.

W jednym z nich szerokim uśmiechem do środka zaprosił nas Grek, opowiadając, że jego żona pochodzi z Łotwy, a jej dziadek był Polakiem. Nie wiem, czy historia była prawdziwa, czy wymyślona na potrzeby turystów, w każdym razem kupiłem kilka pamiątek zostawiając u Greka, po rabacie, ok. 30 euro.

Kupiłem replikę greckiej wazy z wizerunkiem Hestii (będzie pilnowała domowego ogniska:)), replikę hełmu spartańskiego żołnierza z czasów starożytnych oraz obowiązkowo - kilka magnezów na lodówki (oczywiście w kształcie wyspy Krety, z kolumnami Knossos czy spartańskiego hełmu). Polecam też: komboloi - sznur koralików, przypominający różaniec, grecką oliwę, oliwki, oraz wybory kosmetyczne z oliwek, miód tymiankowy a z alkoholi : anyżową wódkę ouzo i lokalną brandy z dodatkiem wina - metaxa.

Zwieńczeniem naszej wycieczki był port wenecki z pięknym fortem Kastro Koule, pochodzącym z 1540 roku, w którym w tamtych czasach było ok. 30 pomieszczeń mieszkalnych, kaplica, wiatrak, piekarnia oraz więzienie.

Na elewacji twierdzy widnieje lew św. Marka – symbol Wenecji. Port oraz fort zwiedzaliśmy zarówno w scenerii wieczornej jak i dziennej. W obu widoki były przecudowne.

W porcie pełno łodzi z rybami i gąbkami. W tle – ogromne statki, jakich wcześniej nie widziałem. Wypływające w rejs oglądaliśmy siedząc na murkach portu, sącząc kawę ze Starbucksa. Nogi odmawiały posłuszeństwa, więc trzeba było wracać do hotelu. Sas vlépo!

Ps. Jeśli dobrnęliście do tego miejsca, to serdecznie Wam dziękuję za przejrzenie fotek i przeczytanie relacji 😉. I zapraszam na inne moje posty o Grecji:























4323 wyświetlenia13 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Spodobało się? Zapisz się na moją listę mailingową:

bottom of page