top of page
  • Zdjęcie autoraPiotr Piotrowski

Kalimera Kreto!

Moi znajomi dziwili się, że od lat jeżdżę na wczasy do krajów Bliskiego Wschodu, północnej Afryki oraz Turcji. Może starczy już tej Tunezji, Izraela czy Egiptu? - pytali, zachwalając i polecając za to greckie widoki, jedzenie i bajeczne plaże.

Długo się wzbraniałem, aby pojechać na którąś z greckich wysp. No bo którą? Jest ich kilka tysięcy! Wybraliśmy Kretę. Ale nie wcale dlatego, że jest królową Greckich Wysp. Może trochę przez przypadek, bo polując na ofertę "last minute", inni klienci Itaki sprzątnęli nam sprzed nosa pięciogwiazdkowy hotelik na Zakyntos. A to właśnie tę wysepkę, z racji słynnej Zatoki Wraku, braliśmy jako pierwszą z greckich destynacji na celownik. W tej sytuacji została nam Kreta, na której do wyboru było jeszcze kilka ciekawych ofert w ofercie "last".

Last minute. Polowanie na okazję.

Wakacje w wydaniu all inclusive nie muszą być drogie. Wystarczy upolować dobrą okazję. Są zwolennicy kupowania wczasów na rok wcześniej, w opcji first minute. Najczęściej z „ dużym rabatem”, chociaż często to jest to tylko chwyt marketingowy. My z narzeczoną wolimy kupować wycieczki kilkanaście a nawet kilka dni przed wylotem. Opcja "last minute" często przebija "first minute" o kilkaset złotych w dół. W końcu to wyprzedaż, ostatnie miejsce nie tyle w hotelu, co w samolocie.

Trzeba tylko mozolnie śledzić oferty, od rana do wieczora, odświeżać stronę z „ciasteczek” i usunąć historię przeglądanych stron. Porównywać ceny w kilku biurach podróży, czytać opinie na temat hotelu na ich stronach oraz portalach podróżniczych typu „wakacje.pl” czy „tripadvisor.com”. W Grecji hotele nie są ekskluzywne jak w Turcji czy Egipcie. Na Riwierze Tureckiej czy Egejskiej za ok. 2.500 zł od osoby można kupić 7-dniowy pobyt w wypasionym, pięciogwiazdkowym hotelu z opcją ultra all inclusive 24 h, z bezpłatną plażą i masą atrakcji gratis, począwszy od wieczornych cooking show po występy tancerzy z Anatolii.

Hotel Amounda Bay w Ammoudarze - niedawno zmodernizowany, funkcjonalny, z świetnym serwisem i smacznym jedzeniem, idealny jako baza wypadkowa do Heraklionu i okolic.


Greckie hotele, zamiast kilku basenów i aqua parków, mają często jeden basen a formuła all inclusive - bez animacji czy restauracji a la carte - często skromniejsza niż w Turcji czy Egipcie. Są jednak perełki. Za ok. 2.500 zł można znaleźć hotel o zbliżonych standardach. Z dobrą formułą all inclusive, dającą gwarancję posmakowania greckiej kuchni. Wystarczyło jednak poczekać aż cena z 3.500 zł zacznie spadać. Tydzień przed wylotem była już tańsza o blisko tysiąc złotych.

Widok z pokoju hotelu Amounda Bay na przedmieścia Heraklionu i Morze Kreteńskie. Czerwiec 2019 r.

Grecka gościna

Taką perełką w wyprzedaży Itaki okazała się Amounda Bay. Ten cztero i półgwiazdkowy hotel, świeżo zmodernizowany i z bezpłatną plażą, zapowiadał się obiecująco. W dodatku oddalony zaledwie 13 kilometrów od zabytkowego centrum Heraklionu, stolicy Krety oraz parku archeologicznego w Knossos, którego grzechem jest nie obejrzeć, będąc na tej wyspie.

Może bez przepychu tureckich i egipskich luksusowych hoteli, ale za to klimatyczny i świetnie zlokalizowany, między stolicą Krety a uroczą miejscowością Agia Pelagia. Po miłym, spokojnym locie boeingiem 737 z Wrocławia, z lotniska w Heraklionie czekał nas szybki transfer do hotelu. Jak zwykle biuro Itaka zorganizowało wszystko na medal.

Wchodząc do hotelu Amounda Bay kurtuazyjnie powiedziałem recepcjoniście "Calimera", czyli „dzień dobry”. To pierwsze słowa, którego nauczyłem się po grecku, wertując słownik w samolocie. Grecki recepcjonista uśmiechnął się. Być może nagrodą był pokój z bajkowym widokiem na morze i panoramę Heraklionu.

Bez bakszyszu, czyli napiwku jaki "obowiązuje" w krajach arabskich. No i kanapki dla zmęczonych i głodnych po podróży. Następnie zapakowaliśmy się z bagażami do dość ciasnej windy i wylądowaliśmy na drugim piętrze.

A pokój odnowiony, z balkonem, jednej strony z pięknym widokiem na panoramę Heraklionu, z drugiej strony – Morze Kreteńskie. Czy można wymarzyć sobie lepszy początek greckich wakacji?

Plaża w Amoudarze koło Heraklionu. Festiwal Rzeźb Greckich 2019. W tle hotele i elektrownia zasilająca w prąd około 10 procent Krety.


Plaża, orange juice, żółwie i... elektrownia

Amoudara, bo w niej mieścił się nasz hotel, stanowiła przedmieścia Heraklionu. Hotel Amounda Bay (któż to wymyśla te nazwy?) była akurat na końcu tej turystycznej wioski. Położony pół kilometra od plaży o nazwie Aptera Beach z pięknym widokiem na wyspę Dia i wzgórze Agia Pelagia. No i elektrownię zaopatrującą w prąd cały Heraklion i okolicę.

Na temat tej kopcącej instalacji wiele czytałem – że opalana mazutem, że truje ludzi i środowisko, że smrodzi turystom, wypoczywającym w basenach, zakłócając formułę „all inclusive”. Na szczęście - obawy okazały się bezpodstawne. Dym z kominów wiatr od morza kierował w stronę gór.

Stanowił tylko szkaradną cząstkę bajkowej panoramy na kreteńskie wzgórza i domki w sąsiednim kurorcie Agia Pelagia oraz port. Zresztą, jeśli ktoś nie chciał oglądać kominów będąc na plaży, mógł obejrzeć się w jej drugą stronę, na przecudny widok panoramy Heraklionu, ogromnych statków w porcie i odlatujące co chwilę z lotniska samoloty.

Do morza wpływały dwie rzeczki. Jedna z nich cieszyła się szczególnie dużym zainteresowaniem, ze względu na żółwie. Czy były to słynne żółwie Caretta caretta? Tego nie wiem, ale było ich mnóstwo. Do tego węgorze. To wszystko było dokarmiane resztkami z obiadu w hotelach przez turystów. Po takiej sjeście rzeka wręcz pulsowała.

Tawern ze smacznym greckim jedzeniem w Ammoudarze nie brakuje.

Siga, siga

Wiedzieliśmy się, że Grekom się nie spieszy. Oni mają swój świat, wszystko robią wolniej. Siga siga to nie tylko zwrot na leniwy byt, to sztuka życia Greków. Ważne, aby cieszyć się chwilą i nie pędzić, żyć po swojemu. Pani z pomarańczami , potem pan siedzący pod hotelem z napisem "Rent a Car". Siedział tak od rana do wieczora, od czasu do czasu wypożyczając auta.

Tyle tylko, że tych wypożyczalni w samej Amoudarze (przedmieścia Heraklionu) było kilkanaście, więc jakoś chętnych nie było sporo. Dobrze dla klientów, bo już nawet za kilkanaście euro można było wypożyczyć dobry wóz na cały dzień. I pośmigać tu i tam. Atrakcji na Krecie nie brakuje.

Jedni wolą piękne plaże w stylu Elafonisi czy Balos, inni antyczne zabytki w Knossos czy Gortynie. Jeszcze inni - plażing z książką oraz pływanie w basenie połączone z degustacją kolorowych drinków, w formule all inclusive. Ale mi to przeszkadzało. W końcu byliśmy na wakacjach, na których czas ma płynąć wolniej.

Ammoudara (przedmieścia Heraklionu) to urokliwa miejscowość, nieco spokojniejsza niż inne kreteńskie kurorty np. Hersonissos czy Rethymno.

Wracając z plaży średnio atrakcyjną drogą asfaltową, mijaliśmy różnego rodzaju zabudowania. Były zadbane domki z zielenią ale i pustostany, pozostałość po greckim kryzysie gospodarczym. Psy leniwie leżały w zacienionych miejscach, pod autami lub drzewami, kozy cierpliwie skubały krzaczki.

Zabudowania przedzielały plantacje winorośli i inne uprawy. W tle - majestatyczne góry oraz gaje oliwne. Czuć było Grecję. Kraj kontrastów, pięknych krajobrazów i pomników kryzysu gospodarczego sprzed blisko dekady.

Jeśli spodobały się Wam kreteńskie klimaty, zapraszam na ciąg dalszy spaceru po okolicy Ammoudary :). W postach poniżej przeczytacie o atrakcjach w stolicy wyspy - HERAKLIONIE (link tutaj ) oraz słynnym pałacu króla Minosa w KNOSSOS (link tutaj).

I zapraszam na inne moje posty o Grecji:



13 660 wyświetleń20 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Spodobało się? Zapisz się na moją listę mailingową:

bottom of page